Bazylea i Fasnacht - największy karnawał protestancki
Bazylea to miasto na styku trzech państw: Szwajcarii, Niemiec i Francji. Mogące się pochwalić piękną, zabytkową starówką miasto, słynie też z niezwykłego wydarzenia - Fasnacht, czyli największego w Szwajcarii, jak i w całym świecie protestanckim, karnawału! W tym roku udało nam się trafić na zamykającą go barwną, radosną wielką paradę!
Bazylea to szwajcarskie miasto na styku z Niemcami i Francją. Tak samo jak Zurych, jest pogardzane przez wielu turystów - cóż, ich strata, bo starówka jest bardzo ładna i podobała nam się nawet bardziej, niż ta w Zurychu. Koniecznie trzeba też zwiedzić katedrę i zajrzeć na rynek, aby zobaczyć charakterystyczny czerwony budynek ratusza.
Nam udało się jednak zwiedzić Bazyleę w jeden z trzech najbardziej niezwykłych dni w roku - podczas trwania tradycyjnego karnawału, który jest największym w Szwajcarii i głównym karnawałem w świecie protestanckim, a od 2017 r. wpisany jest na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO!
Karnawał trwa 3 dni, zaczynając się w poniedziałek po Środzie Popielcowej (tak, nas też to zaskoczyło, że to impreza trwająca w okresie uznawanym za Wielki Post).
Najbarwniejszymi wydarzeniami Fasnacht w Bazylei są parady, które odbywają się pierwszego i ostatniego dnia bazylejskiego karnawału, są to tzw. Corteges. Po wyznaczonej trasie w centrum od godz. 13.30 do ok. 16 paradują wówczas tzw. cliques, czyli grupy przebrane w kostiumy i maski - niektóre inspirowane włoskim stylem Commedia dell’Arte, niektóre lokalnymi legendami i tradycjami.
Cliques było w tym roku (2023 r.) ponad 300, a wszystkie zachwycały nas starannością przygotowania i kostiumów.
Niektóre cliques maszerują, niektóre jadą na specjalnie udekorowanych wozach, z których w tłum sypią grad cukierków, pomarańczy i confetti. Ulice gęsto zasłane są kolorowym "śniegiem" z papierków- jedno z podań głosi, że idea confetti narodziła się właśnie na karnawale w Bazylei!
A przywiązanie do tradycji przy okazji tego karnawału okazuje się nawet silniejsze od przywiązanie Szwajcarów do nieskazitelnego porządku - gdy wracaliśmy z Bazylei pociągiem na lotnisko, to na czyściutką podłogę wagonu spadło z nas sporo confetti, które, jak się okazało, mieliśmy w załomach kurtek. Aż baliśmy się, że dostaniemy od konduktora za to burę, jeśli nie mandat - tego dnia jednak widocznie tolerancja dla uczestników karnawału spowodowała, że nawet nie zwrócił nam uwagi.
Na karnawał w Bazylei przybywają tłumy - pociągi są pełne, a na ulicach paradzie towarzyszą tysiące mieszkańców i turystów. Jest radośnie, głośno (sporo maluszków widzieliśmy ze słuchawkami wygłuszającymi), rodzinnie, byliśmy zauroczeni atmosferą, która od razu nam się udzieliła! Chociaż nie tak rozreklamowany jak wenecki, ten bazylejski karnawał to coś, co naprawdę warto odwiedzić.
"Czerwony ratusz" |
Katedra |
Komentarze
Prześlij komentarz