Pomysły na rodzinne spacery Warszawa i okolice (cz. 16): Rezerwat Przyrody Wąwóz Szaniawskiego i ścieżka nad Narwią Zegrze-Serock
Spacerowa trasa, która "od pierwszego wejrzenia" wskoczyła do naszych "ulubionych". Po powrocie do domu czuliśmy się, zapewne dzięki świeżej bryzie od wody, super dotlenieni!
Rezerwat Przyrody "Wąwóz Szaniawskiego" mieści się nad rzeką Narew, niedaleko Zalewu Zegrzyńskiego, pomiędzy Zegrzem a Serockiem. I tak też nadrzeczną ścieżką dojść można w jedną stronę do zabudowań Zegrza, a w drugą do Serocka.
Printscreen z Map Google z zaznaczoną trasą spaceru |
Dojazd do Wąwozu Szaniawskiego z centrum Warszawy zajął nam ok. 45 minut. Przy Wąwozie nie ma żadnego dedykowanego spacerowiczom parkingu. Najlepiej zostawić samochód na poboczu przed miejscem, gdzie ul. Szaniawskiego z asfaltowej zmienia się w ziemną, w okolicach kapliczki (link do Map Google: link), chociaż należy uważać, bo w pewnych miejscach tego pobocza są znaki zakazu parkowania. Jak widzieliśmy, sporo samochodów korzystało ze sporego parkingu Klubu Mila (obecnie z powodu pandemii nieczynnego ośrodka wypoczynkowo-restauracyjnego), który znajduje się już na końcu ziemnej części ul. Szaniawskiego, blisko wody. Niemniej, znaki wyraźnie wskazywały, że parking ten jest dla gości Klubu Mila. Ziemny odcinek ul. Szaniawskiego to raptem kilkaset metrów spaceru wąwozem.
Najpierw powędrowaliśmy na prawo od końca ul. Szaniawskiego. Zaraz za wspomnianym parkingiem Klubu Mila znajduje się miejsce określane jako "ruiny dworku Szaniawskich". Dworek ten związany był z rodziną Jerzego Szaniawskiego - urodzonego w 1886 r. dramatopisarza, znanego między innymi z serii opowiadań o profesorze Tutce, nieco zapomnianego po II Wojnie Światowej, jako że stronił od pisania w duchu socrealizmu. Historia dworku nad Narwią jest tragiczna. Po powrocie z wojennego aresztowania pisarz zamieszkał z powrotem w rodzinnym domu, jednak rozległy majątek został rozparcelowany przez reformę rolną, a samemu twórcy pozostał jedynie modrzewiowy domek, w którym w ubóstwie mieszkał aż do śmierci w 1970 r. Siedem lat później, jak głosi tablica na pozostałym szkielecie bramy wjazdowej, dworek spłonął. Ponoć do zamieszkiwanego przez wdowę modrzewiowego dworku wtargnęli napastnicy, których kobiecie udało się zaryglować wewnątrz, a samej uciec w celu wezwania milicji. Gdy jednak powróciła, dworek trawiły już płomienie. Obecnie z domu, który obejrzeć można na ustawionej w tym miejscu tablicy, nie pozostało niemal nic, więc słowo "ruiny" może być nieco mylące. Niemniej chłopcy, którzy lubią takie "urbexowe" klimaty, odnaleźli na terenie dookoła sporo różnych pozostałości - jakieś tunele, piwnice, pozostałości podmurówki. Po eksploracji przez dzieci okolic pozostałości dworku poszliśmy dalej ścieżką w kierunku Zegrza. Spacerem w tą stronę byliśmy zauroczeni - dość wąska ścieżka wiła się niemal cały czas nad samą wodą. Jak to na spacerze z dziećmi w takich okolicznościach przyrody - nie było końca rzucaniu znalezionych patyków w nurt rzeki, moczeniu długich badyli w wodzie i wypatrywaniu licznych śladów działalności bobrów. Jakby tego było mało, wyobraźnię dzieci rozpaliły również mijane (znajdujące się na skarpie) pozostałości po (chyba) jakimś ośrodku wypoczynkowym. Jak widać na załączonej mapce, dotarliśmy sobie tą ścieżką w okolice pierwszych zabudowań miasta Zegrze. Tu zawróciliśmy i powróciliśmy w okolice Klubu Mila, aby dalej ścieżką nad rzeką iść w kierunku przeciwnym, czyli do Serocka.
Natomiast ścieżka w kierunku Serocka (a więc po prawej stronie ul. Szaniawskiego) jest o wiele bardziej turystycznie przygotowana niż ta po lewej. Chociaż na ścieżce w kierunku Zegrza widzieliśmy rodziny z wózkiem, to musiało im się ciężko jechać (wąsko, wystające korzenie), zaś ścieżka w kierunku Serocka jest szeroka, równa i bardzo wygodna.
Po drodze w kierunku Serocka mija się kilka ciekawych miejsc. Pierwszym z nich jest Rezerwat Przyrody Jadwisin, niestety niedostępny dla turystów (nie licząc dziur w płocie go okalającym). Szkoda, bo na jego terenie nie tylko króluje przyroda, ale znajduje się również śliczny pałac Radziwiłłów, zbudowany przez francuskiego architekta pod koniec XIX w. W czasach RPL (i jeszcze po transformacji, do początków XXI w.) mieścił się w nim ośrodek wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów. Kilka lat temu posiadłość została odzyskana przez potomków dawnych właścicieli (internet twierdzi, że nowym właścicielem jest Konstanty Radziwiłł - obecny wojewoda mazowiecki), teren został zamknięty i jest niedostępny dla postronnych.
Wędrując przy rzece natknąć się można jeszcze na inne atrakcje. Po pierwsze, przechodzi się przez teren jachtklubu - dzieci z zaciekawieniem przyglądały się zimującym tam różnych rozmiarów jachtom. Po drugie, kawałek dalej przechodzi się obok opuszczonego ośrodka wypoczynkowego Panorama. Zgodnie z tym, co wyczytać można w internecie, był to dawniej ośrodek Polfy Tarchomin, obecnie niszczejący. Chociaż chodzenie po budynku nie jest bezpieczne, to można podejść bliżej, zajrzeć przez okna, żeby zaspokoić dziecięcą ciekawość, bo teren jest w sumie ogólnodostępny. Po trzecie, niewiele dalej jest nad samą rzeką niewielka polanka grillowa z ławami piknikowymi, a jeszcze dalej - malutka plaża.
Ścieżka nie zatacza pętli, więc należy wracać tą samą drogą. Nam cały spacer z dziećmi zajął ponad 3 godziny (oczywiście sprawnym marszem moglibyśmy to pokonać pewnie w jakąś godzinę, ale nie o to w spacerze chodzi).
Komentarze
Prześlij komentarz