Jaworzyna Krynicka, czyli o spotkaniu z diabłem
Jaworzyna Krynicka to zimą mekka narciarzy i snowboardzistów w Beskidzie Sądeckim, a latem pięknym szlak, który urzekł nas przyrodą i spokojem. Do Krynicy przyjechaliśmy bowiem po pobycie w Zakopanem i, przyzwyczajeni do tłumów na tatrzańskich szlakach, na Jaworzynie Krynickiej nie mogliśmy się nadziwić, gdzie są ludzie?!
Jaworzyna Krynicka to najwyższy szczyt w Paśmie Jaworzyny, z wysokości 1114 m n.p.m. podziwiać można wspaniałe widoki, roztaczające się na całą okolicę. Jest to też bardzo łatwo dostępny szlak - skorzystać można z wyciągu gondolowego, jak również po prostu wybrać się tu na spacer, który nie jest w żadnej mierze trudny technicznie i jak najbardziej do pokonania nawet przez małe, kilkuletnie nóżki.
Wybraliśmy rozwiązanie kompromisowe - postanowiliśmy zrobić chłopcom atrakcję w postaci wjazdu kolejką gondolową na szczyt góry, a następnie schodziliśmy sobie szlakiem z powrotem do Czarnego Potoku.
Jak dojechać do Jaworzyny Krynickiej?
Szlak, jak i wyciąg na Jaworzynę, znajdują się w części Krynicy Zdrój o nazwie Czarny Potok (oficjalny adres kolejki to ul. Czarny Potok 75). Dojechać tam można komunikacją miejską z centrum Krynicy (w okolicach deptaka krynickiego widzieliśmy autobusy z napisem Czarny Potok), albo też samochodem - na zmotoryzowanych czeka przy wyciągu duży bezpłatny parking.
Bilety na wyciąg są do kupienia w kasie na stacji kolejki, byliśmy w sierpniowym szczycie sezonu turystycznego i nie było żadnego tłoku do kasy. Wygodną gondolą wjechaliśmy na górę, gdzie, jeśli zdążyliście już zgłodnieć, dość rozwinięta jest infrastruktura gastronomiczna. My, odsuwając się nieco od zabudowań, przez chwilę podziwialiśmy widoki, po czym zaczęliśmy schodzić w dół.
Czego spodziewać się na szlaku?
Ze szlakami z Jaworzyny jest chyba trochę tak, że wszystkie drogi prowadzą do celu, czyli "w dół", chwilę jednak zajęło nam "obczajenie" którędy i jakim szlakiem chcemy schodzić (jako drugie zdjęcie poniżej zobaczyć możecie tablicę, która znajduje się przy dolnej stacji kolejki na Jaworzynę, pokazującą możliwości szlaków). Na górze rozpoczynają się szlak czerwony, jak i zielony, a do tego też i szlaki rowerowe.
Przyjęliśmy, że będziemy schodzić szlakiem zielonym, który w dalszej części styka się nieco z czerwonym. Jako czwarte zdjęcie poniżej zobaczyć możecie słup z rozpiską szlaków, jaki stoi na szczycie Jaworzyny. Generalnie, ważne, aby po wyjściu z kolejki kierować się na prawo, a potem zielonym szlakiem do schroniska.
W schronisku można chwilę odpocząć (znów urzekło nas, jak pusto w nim było w porównaniu z tatrzańskimi schroniskami, które niedawno odwiedzaliśmy). Ścieżką ostro w dół zeszliśmy do położonego wśród drzew drewnianego domku, w którym mieści się Ośrodek PTTK, który można bezpłatnie zwiedzać. Chociaż wystawa jest raczej oldskulowa, to bardzo ciekawa i warto zajrzeć do środka, aby poznać historię turystyki górskiej w Beskidzie Sądeckim, a także specyfikę tutejszej fauny i flory, jak również dowiedzieć się nieco o charakterystyce geologicznej regionu.
Dalej szlak prowadził przez las, niekiedy tak dziką ścieżką, że uważnie wypatrywaliśmy oznaczeń, aby upewnić się, czy na pewno dobrze idziemy. Był również fragment wiodący pod górę, co też nas nieco myliło. Prawda jest taka, że wielu turystów zamiast wyznaczonym szlakiem, schodzi nartostradą, ale polecamy jednak szlak przez las, bo jest bardzo przyjemny.
Zależało nam, aby trzymać się szlaku, bardzo bowiem chcieliśmy spotkać się z... zapowiadanym w tytule postu diabłem! Udało się częściowo, bo co prawda diabła w osobie własnej nie widzieliśmy, ale za to ewidentnie natknęliśmy się na to, co po sobie pozostawił. Czyją bowiem robotą może być Diabelski Kamień, który stoi na samym środku szlaku?! O tym, jak i innych elementach przyrody napotykanej po drodze, dowiedzieć się można z tablic ustawionych na szlaku, bowiem szlak ten jest również częściowo ścieżką przyrodniczo-dydaktyczną.
W kolejnej części szlaku napotkaliśmy na pewne utrudnienia w postaci wybudowanych chyba dość świeżo dużych zbiorników - jeden z nich w zasadzie odgradza dojście do dalszej części oznakowanego szlaku. Wobec braku braterskiej zgody którędy mamy dalej iść - czy przedzierać się przez chaszcze wokół zbiornika w poszukiwaniu oznakowanego szlaku, czy schodzić prosto w dół wzdłuż linii kolejki, do widocznej dolnej jej stacji, demokratycznie rozdzieliliśmy się. Julek z tatą, w duchu przygody, poszli przedzierać się przez gęste niczym dżungla zarośla oznakowanego szlaku, zaś Adaś z mamą schodzili prosto w dół. Efekt był taki, że co prawda mama z Adasiem zeszli dużo szybciej, jednak Julek z tatą przynieśli z wyprawy ... naręcza grzybów!
W nasze wpisy wkładamy dużo pracy, aby były one jak najbardziej praktyczne i użyteczne innym aktywnym rodzinom. Na naszym blogu znajdziecie mnóstwo wpisów - bezpłatnych kompleksowych przewodników po najciekawszych miejscach i atrakcjach w kolejnych regionach Polski i innych krajach, a wszystko pod kątem odkrywania tych miejsc z dziećmi.
Jeśli ten wpis jest dla Was przydatny, jeśli pomogliśmy Wam w organizacji rodzinnej wyprawy, prosimy, odwzajemnijcie się polubieniem nas na fb, tu: link. Was to kliknięcie lajka nic nie kosztuje, za to my dzięki temu widzimy, że nasza pomoc innym w organizacji fajnego rodzinnego czasu ma sens!
Według oznaczeń na szczycie Jaworzyny Krynickiej, zejście do Czarnego Potoku zielonym szlakiem do niespełna półtorej godziny. Nam to zajęło z dziećmi ok. dwóch godzin, przy czym schodziliśmy naprawdę relaksacyjnie i niespiesznie. Według informacji, pokonanie tego samego szlaku w górę, to znaczy wędrując z Czarnego Potoku na szczyt Jaworzyny (a więc nie korzystając z kolejki do wjazdu) zajmuje ok. 3 godzin.
Komentarze
Prześlij komentarz